Jak wiadomo Tunis jest stolicą Tunezji. Zabrano nas na ten słynny bazar. Panuje tam niezwykły klimat a kupcy przekrzykują się nawzajem starając się przyciągnąć jak najwięcej klientów. Potrafią wciągnąć turystę do siebie w głąb sklepiku a bardzo trudno jest się wyrwać nie kupując niczego. Gdy już się wyjdzie mogą za nami tak długo krzyczeć dopóki nie znikniemy im z oczu. Zabawne dla mnie było to że gdy przyglądałam się np. bębenkowi Arab mówił mi że jest on za 20 dinarów ja mu mówię że nie i wtedy sprzedawca ze sklepiku obok ma taki sam bębenek a nawet lepszy już za 15 dinarów! Ciekawe były też hasła krzyczane z języku polskim oczywiście: U nas taniej niż w biedronce! I w ogóle oni wszyscy potrafią po polsku przynajmniej kilka słów. Bardzo ważne jest tam targowanie. Ze 140 dinarów można zbić do cenę nawet do 15. Gdyby w Polsce to było takie proste...:)